Gdy skończyłam dziesięć lat tata zapisał mnie na zajęcia z tańca towarzyskiego. Po dwóch miesiącach wspólnie zdecydowaliśmy, że te lekcje nie są dla mnie odpowiednie, więc zostałam z nich wypisana. Zaledwie trzy tygodnie później udało mi się ubłagać tatę, abym mogła pobierać lekcje baletu od słynnej nauczycielki – Amandine Femmes. Nie było to łatwe, ale nie ma rzeczy niemożliwych dla najukochańszej i jedynej córeczki tatusia.
Po około dwudziestu sześciu miesiącach, kiedy urodził się Brad, znudziły mi się te zajęcia, więc po raz kolejny się wypisałam. Sądziłam, że ojciec już nie pozwoli mi chodzić na kolejne zajęcia, jednak się myliłam.
Przez następne [prawie] siedem lat uczęszczałam na streetdance. Pokochałam te zajęcia od pierwszego spotkania w opuszczonym magazynie na przedmieściach Los Angeles.
Oczywiście, tacie nie podobało się to, że lekcje odbywały się za każdym razem w innym miejscu i o innym czasie, a także, że o wszystkim byliśmy informowani smsem dzień przed zajęciami. Ale, jak już mówiłam, nie ma rzeczy niemożliwych dla mnie i moich zdolności, więc po prostu przekonałam go, że to najlepsze lekcje jakie kiedykolwiek pobierałam. Wspólnie z grupą siedmiu osób spotykałam się trzy razy w tygodniu. Za każdym razem coraz bardziej przekonywałam się co do tego, jak te zajęcia są cudowne.
Nawet teraz, gdy mam pracę, a większość część mojego wolnego czasu zajmuje Brad, staram się być obecna na wszystkich spotkaniach, o których, aż po tylu latach, wciąż jesteśmy informowani telefonicznie.
Dzisiaj zajęcia mają odbyć się w Marinie Del Rey przy basenie E około godziny dwunastej w południe. Obliczyłam, choć najlepsza z matematyki nie jestem, że będę mogła spędzić z ekipą półtorej godziny, aby mieć następne pół na odebranie brata ze szkoły.
Przechodzę pomiędzy małymi statkami, motorówkami i drogimi jachtami, które kosztują więcej niż moje mieszkanie, aby znaleźć kogokolwiek znajomego. Uśmiecham się, gdy zauważam burzę kasztanowych włosów należących do mojej koleżanki z grupy, Annie.
- Van! Jak dobrze cię widzieć! Stoję tu z dwadzieścia minut i czekam, ale jak widać bez rezultatów. – brunetka rzuca mi się na szyję, a ja odwzajemniam uścisk z taką siłą, jakbyśmy nie widziały się co najmniej kilka lat, choć ostatnio spotkałyśmy się dwa dni temu.
- Poważnie jeszcze nikogo nie ma?
- No oprócz mnie to raczej nie.
Wzdycham ciężko, aby potem się roześmiać. Czy jestem bipolarna? Może. Czy mi to przeszkadza? Nigdy.
- Czy ja tu słyszę nerwowy śmiech? – pyta Annie sama się przy tym śmiejąc.
- Nerwowy to może nie, ale... no dobra, może nerwowy. Chodzi o to, że ostatnio mam trochę tycich problemów.
- Jak tycich?
- Wielkości Emily.
Znowu po marinie roznosi się śmiech, tym razem należy on nie tylko do mnie, ale także do mojej towarzyszki.
- No to tycie to one nie są. Bardziej mi pasuje słowo „ogromne”.
Mija chwila zanim udaje mi się opanować rechot, a gdy chcę jej odpowiedzieć, przerywają mi głosy Jacka i Andrewa – bliźniaków, którzy są w naszej ekipie.
- Witajcie, dziewczyny. – zazwyczaj mówią jednocześnie lub kończą po sobie zdania, więc jest to już całkowicie normalne.
- Witajcie, chłopcy. – razem z Annie próbujemy ich naśladować, jak zawsze zresztą.
- A wy znowu swoje. – podchodzą do nas Lily, a także jej chłopak Matthew lub po prostu Matt. – Nigdy wam się to nie znudzi?
- No co ty, Lils. Nigdy. – odpowiadam dziewczynie mocno ją przytulając.
- A więc... czekamy już tylko na Louisa i Petera? – w rozmowę włącza się Matt.
- Nie... - odzywa się Andrew.
- ... ich dzisiaj nie będzie. – kończy za brata Jack.
Jak już mówiłam, to całkowicie normalne.
- A wie ktoś gdzie jest Mistrz?
Mistrz to pseudonim naszego nauczyciela, Paula. Mężczyzna jest mocno zakręcony i często się spóźnia lub gubi, ale nigdy nie opuścił żadnych zajęć ani żadnych nie odwołał. Dużo od nas wymaga, jest surowy, a przy tym miły i bardzo utalentowany. Lepszego mentora nie mogliśmy sobie wymarzyć;
Lily otwiera usta, aby odpowiedzieć lub rzucić jakąś kąśliwą uwagą pod adresem Mistrza, ale niestety, lub stety, nie ma szansy, gdyż nasze telefony w jednej sekundzie się odzywają. Wszyscy dostaliśmy smsy.
Wyjmuję komórkę z kieszeni bluzy, gdyż tylko tam mam kieszenie, bo legginsów z kieszeniami nikt jeszcze nie opatentował. Na starym wyświetlaczu widnieje napis „Mistrz” i obrazek z kopertą. Otwieram wiadomość.
- „Już się zebraliście? Dużo czasu wam to zajęło.” – Annie zaczyna czytać ze swojego telefonu.
- „Ale nie martwcie się, odrobicie ten czas.” – tym razem to Matt.
- „Znajdziecie mnie w doku siódmym.” – dołącza się Lily.
- „To po drugiej stronie mariny.” – Andrew i Jack czytają jednocześnie.
- „Życzę miłego parkuru po łódkach. Pamiętajcie, obserwuję Was.” – kończę czytać smsa, a uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy.
Uwielbiam tą tajemniczość i lekką adrenalinę, jakie towarzyszą tym zajęciom. To właśnie dzięki takim pomysłom rezygnuję z dodatkowych godzin w pracy, a co za tym idzie, z większej ilości pieniędzy.
- Ja pierwsza! – krzyczy Annie. – Wiem gdzie jest ten dok.
Brunetka rzuca się do biegu, a ja, aby nie być gorsza, biegnę za nią. Nie zastanawiam się nawet nad tym czy łamiemy prawo czy nie. Po prostu skaczę z łódki na łódkę śmiejąc się przy tym i dobrze bawiąc, jak zawsze na tych lekcjach.
*tego samego dnia; 5:00 p.m.*
Siedzę na kanapie, w przedpokoju, zastanawiając się jak zmusić mojego laptopa do pracy. Nie jest to łatwe. W tym samym czasie Brad próbuje zrozumieć dodawanie siódemki do ósemki.
Gdzieś z tyłu umysłu marzę, aby się z nim zamienić.
Kiedy w końcu udaje mi się zalogować na skrzynkę pocztową, opada mi szczęka. Dwa razy przecieram oczy dłonią, aby się upewnić, że dobrze widzę.
Nie, ona nie mogła tego zrobić.
Klikam w email, który jako ostatni do mnie przyszedł i czytam jego zawartość.
„Gratuluję.
Udało Ci się zakwalifikować na casting na tancerza/kę w zespole Justina Biebera. Odbędzie się on w Studiu Tańca Dans. Proszę przybyć na miejsce jutro o godzinie 4:00 p.m.
Ryan Butler.”
Wkurzona otwieram drugiego emaila, tym razem od Emily. Zawiera on tylko cztery słowa, które podsycają moją złość.
„Nie ma za co”.
Zabiję ją.
_____________________________________________________________
Od następnego rozdziału będzie ciekawiej, obiecuję.
_____________________________________________________________
Od następnego rozdziału będzie ciekawiej, obiecuję.